Recenzje książkowe, odcinek 69 (30/2012)

W tym tygodniu dwie recenzje pisarzy znanych i uznanych. Zobaczcie sami: Kobieta, która wyszła za chmurę Carrolla oraz Liczby Charona Marka Krajewskiego.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Więcej szczegółów, jako zwykle, poniżej:

Tytuł książki: Kobieta, która wyszła za chmurę

  • Autor -> Jonathan Carroll
  • Kategoria -> antologia opowiadań… różnych 😉
  • Krótki opis -> autor „Krainy chichów” kontratakuje. „Kobieta…” to tuzin opowiadań, bardzo zróżnicowanych tematycznie i stylistycznie. Mamy tutaj zarówno science fiction (co, wbrew ewentualnym pozorom, nie jest dla Carrolla takie znowu nietypowe) ale i coś bardziej „codziennego”. Do wyboru do koloru.
  • Werdykt recenzencki -> zapewne nie jest to najlepsza pozycja w dorobku Autora, ale i tak wybija się ponad przeciętność. Czyta się świetnie, brakuje tylko zamkniętych, konkretnych zakończeń. Ale, jak mawiają górale, nie można mieć wszystkiego.
  • Nasza recenzja książki -> TUTAJ

Tytuł książki: Liczby Charona

  • Autor -> Marek Krajewski
  • Kategoria -> kryminał
  • Krótki opis -> komisarz Edward Popielski i międzywojenny Lwów. No, z Lwowem to akurat prawda, ale z komisarzem już niekoniecznie, bowiem Popielski właśnie stracił robotę i musi spróbować swoich sił jako prywatny detektyw. W nowej profesji nie idzie mu zbyt dobrze, ale morderstwo żydowskiej wróżbitki i zaginięcie pewnej innej kobiety będą więcej niż idealnymi okolicznościami, aby Popiel mógł się wykazać i odbić od dna.
  • Werdykt recenzencki -> Krajewski pisać potrafi, to po pierwsze. Krajewski czuje ideę kryminał, to po drugie. Krajewski… no dobrze, będziemy się streszczali: jest godny polecenia także tym razem 😉
  • Nasza recenzja książki -> TUTAJ

13 thoughts on “Recenzje książkowe, odcinek 69 (30/2012)

  1. Mnie jakoś szał na Krajewskiego minął. Może kiedyś poczytam i się wówczas wypowiem na temat jego książek.
    A pierwsza prezentowana przez Was książka – nie powiem, ciekawa.

    • z Krajewskim jest tak, że nie w każdym momencie on jest dobry. U nas zamiłowanie do niego ulega sinusoidalnym wahaniom: czasami wspina się na szczyt, innym razem nurkuje ku ciemnym dolinom. Ale pisarz z niego pierwsza klasa, facet naprawdę ma fach w ręku.

      Carroll natomiast to pewniak ;-). Trudno go zestawić z Krajewskim, bo to inna branża, ale mimo wszystko, wybór pomiędzy tą dwójką byłby trudny…

      • A co Krajewskiego polecacie na początek? Albo inaczej – która jego książka zrobiła na Was (jak na razie) największe wrażenie (niekoniecznie pozytywne ; )).
        Tak. Rozumiem. Inna bajka ; )

        • po szybkiej konsultacji wychodzi na to, że najbardziej podobały się właśnie „Liczby Charona”, najmniej zaś „Śmierć w Breslau”. Po środku „Erynie”. Na tym komplet naszych doświadczeń z Krajewskim ;-).

          generalnie, fajniejsza wydaje się seria z Popielskim niż ta z Mockiem. Wbrew powszechnej opinii. Ale to już kwestia gustów.

  2. Nie wiem jak to się stało, ale nie miałam do dnia dzisiejszego ani jednej książki Marka Krajewskiego w rękach…

    • no, Bogiem a prawdą, nie jest Krajewski aż tak popularny ;-). I z pewnością nie jest twórcą, którego znać za wszelką cenę trzeba. Powiedzmy sobie tak: jeśli lubi się kryminał, jeśli lubi się klimaty międzywojnia i jeśli lubi się specyficzny nastrój powieści retro, to naprawdę warto po niego sięgnąć.

  3. Z literaturą Carolla zetknęłam się niejednokrotnie, ale zawsze tylko na chwilę.
    Szczególnym upodobaniem dażyłam kiedyś „Zaślubiny patyków”, być może dlatego, iż terść zgrała się z kilkoma sprawami, które zamykałam w swoim zyciu.
    Oprócz opisów i dużej dawki fantazji (nie mylić z fantastyką), nie przepadam za tego typu literaturą, tak samo jak za horrorami. Bardziej mnie ona rozśmiesza w sensie – nie wierzę w to co czytam, niż powoduje bojaźń. Jeśli ma być coś zabawne, to zdecydowanie preferuję cyniczna groteskę, parodię czy pastisz 🙂
    Jednak tytuł książki Carolla brzmi tajemniczo, a to uwielbiam..i z wielką ochotą wyszłabym za chmurę zwłaszcza, że ta lekka, wilgotna i miękka jest 😉 Myślę, że jestem temu bliska, bujając w obłokach 😉

    • dzisiaj o chmurę nie jest trudno – podobno nawet nowy windows ma działać w chmurze, a i coraz więcej usług jest oferowanych na tej zasadzie… kto wie czy i matrymonialne nie dołączą do tej grupy 😉

      • Jak dla mnie mój drogi, windowsem mogłoby nazywać sie jedynie okno, bicause system jest do luftu 😉
        Matrymonialnie jestem w 666 niebie, do pełni szczęścia brakuje mi tylko domu w chmurach 😉

        • ja bym podziękował za taki dom z uwagi na lęk wysokości ;-). Chatka w lesie jednakowoż by była nie do pogardzenia…

          u mnie szczęście takoż pełne, ale czasami tak sobie myślę, że fajnie byłoby mieć partnera w chmurze, czyli w zgodzie z dzisiejszym rozumieniem tego słowa: ściągać go tyle ile potrzeba, z każdego miejsca na świecie gdzie jest zasięg lub – w razie potrzeby – zasięgu nie mieć i mieć święty spokój 😉

Dodaj odpowiedź do Onibe Anuluj pisanie odpowiedzi