Nie jest wielką, ani nawet małą tajemnicą, że Onibe lubi science fiction. I choć chętnie czytujemy nawet te mniej ambitne przejawy gatunkowej literatury, to najbardziej nas cieszy ilekroć natrafimy na twórcę, który naprawdę ma coś do powiedzenia. Spory sentyment mamy do polskiego science fiction, które silne nazwiskami naszych najlepszych twórców, mogłoby z powodzeniem zdobywać świat. Gdyby chciało.
Prawdziwe szczęście to dwa w jednym: dobre science fiction będące zarazem literaturą polską. Dwa tomy Więźnia układu autorstwa Alana Akaba idealnie wpasowują się w ten model.
Osoby, które nie przeczytały do tej pory recenzji, odsyłamy do odpowiednich tekstów (Tom #1 oraz Tom #2). Jednocześnie bardzo gorąco zachęcamy do lektury obszernego, bardzo długiego (czujcie się ostrzeżeni, hehe) ale i (mamy uzasadnioną nadzieję) równie ciekawego wywiadu, którego Alan Akab udzielił nam dla Qfantu. Nim zagłębicie się w samym wywiadzie, pozwolimy sobie jeszcze krótko wyjaśnić, że spora jego część dotyczy obu tomów Więźnia układu, ale nawet jeśli nie czytaliście tej powieści, to zapewne zainteresuje Was sporo wątków bardziej unwiersalnych, poświęconych nauce i technologii czy literaturze science fiction oraz historii.
Zapraszamy do lektury!
Dystopia ma miejsce już teraz – wywiad z Alanem Akabem
h
Więzień układu to powieść science fiction przywodząca na myśl sztandarowe dzieła gatunku. Jest bardzo rozbudowana, konsekwentna i bogata w wątki problematyczne. Jaka była droga do napisania tak długiej i konkretnej historii?
Wiąże się to w znacznym stopniu ze sposobem, w jakim piszę. W skrócie, gdy powstaje jakaś konkretna scena, zastanawiam się, co jeszcze należałoby do niej dodać, jakie informacje dołożyć, a jakie usunąć lub przenieść, i przede wszystkim, jak wpłynie ona na te już napisane. Gdy zaczynam pisać wersję pierwotną, sam nie wiem, gdzie doprowadzi mnie fabuła. Miałem założenia pierwotne, ale nigdy nie podchodzę do nich jak do czegoś ostatecznego, że będzie tak, a nie inaczej i ani słowa o innych sprawach. Tematy i wątki mają u mnie tendencje do pączkowania, w trakcie spisywania pojawiają się kolejne wątki, nowe pomysły… Pisanie zawsze pomaga mi uściślić i ujednolicić sytuację, moment w czasie, w którym toczy się historia, wyczuć czego brakuje i tak było w tym przypadku. Dla przykładu, nie planowałem Zema, ale gdzieś tak w jednej trzeciej części książki pojawił się pomysł na postać spinającą ze sobą przeszłość i przyszłość, taki cień za sceną, który wprawia postacie w ruch. Wymyślam treść, ale w pewnym momencie treść wpływa na to, co wymyślam. Taka już moja faza, czy, jak inni mówią, wena. Ma to swoje plusy i minusy – Więzień powstał w dwóch transzach, podczas wakacji w dwóch kolejnych latach, trzy miesiące pisania co drugi dzień, bywało, że od rana do wieczora (mój rekord to wysiedzenie od dziesiątej rano do wpół do pierwszej w nocy, wtedy powstała scena rozmowy Arto z Zemem, gdy zaskoczył go w drodze powrotnej do domu; musiałem zmieścić i poukładać sporo informacji tak, by się nie pogryzły, ale to zajęcie dało mi ogromną satysfakcję), a potem przerwa do następnego lata… Tak już mam, raz opowieść wylewa się strumieniami, wątki wręcz same się zazębiają, a raz (i to znacznie częściej) walę głową w mur. I wtedy zazdroszczę tym, którzy mogą usiąść na godzinkę czy dwie dziennie, każdego dnia, i coś wystukać… Czytaj dalej →
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…