Horrory wszechczasów – pewna lista i parę słów a propos

Tydzień temu natknęliśmy się na blogu Labolatorium Myśli na ciekawy post z listą horrorów wszechczasów wg. amazon.com. No, powiedzmy, że nie jest to jakaś bardzo oficjalna lista, ale i tak ciekawa. Znajdziecie ją TUTAJ, lub za pośrednictwem wpisu z Labolatorium.

Pomyśleliśmy, że fajnie byłoby, najlepiej z Waszą pomocą, stworzyć własną listę powieści strasznych, groźnych, niesamowitych ale… trochę bogatszą, bo wzmocnioną o rodzimych przedstawicieli gatunku.

Lista składa się z 25 pozycji i niektóre z nazwisk autorów przewijają się parokrotnie – Clive Barker, Stephen King to zdecydowani zwycięzcy zestawienia. Dwukrotnie pojawia się także Dan Simmons (naszym skromnym zdaniem jeden z lepszych twórców science fiction ale nie tylko), raz trafił na nią William Peter Blatty, tyleż szczęścia miał Lovecraft.

Kogo brakuje? Na przykład Mastertona – tego pana widzielibyśmy na liście chętniej niż np. Anne Rice. Zresztą, Bogiem a prawdą: czy Rice pisze horrory? Chyba że przygody metroseksualnych wampirów z założenia tchną grozą niezależnie od niezgłębionych pokładów napompowanej nudy wylewających się z jej strof… Ale to już temat na inne posiedzenie ;-).

Rozważyć można jeszcze Morta Castle czy Bentleya Little’a – choćby z uwagi na nazwiska. Takie postaci ożywiają każdy ranking ;-). Aha: chyba umknął naszym oczom J. Herbert, a przecież ten Pan to klasyk…

A Polacy? Tutaj będzie większy kłopot, gdyż scena rodzimego horroru dopiero się ożywia, choć przyznać trzeba, że dzieje się to w pięknym stylu. „Efemeryda” Kyrcza i Cichowlasa, „Szósta era” Cichowlasa (właśnie skończyliśmy lekturę… recka wkrótce!)… to nie wykańcza możliwości naszego przemysłu literackiego. Śmigiel, Kain, Rostocki, Darda… Znalazłoby się pewnie jeszcze kilku sensownych przedstawicieli gatunku. Jakieś propozycje?

I od razu pytanie natury ogólnej: jak się ma polska groza do zachodniej? Czy widzicie jakąś przepaść pomiędzy naszymi twórcami a pisarzami z importu? Naszym zdaniem wszystko idze w fajnym kierunku. Śledząc dokonania naszych pisarzy widzimy w nich… głód. Chcą pisać, chcą zapełniać niszę i… chyba idzie im to całkiem dobrze.

Zapraszamy do dyskusji ;-). Także na blogu Labolatorium Myśli.

 

10 thoughts on “Horrory wszechczasów – pewna lista i parę słów a propos

  1. Witajcie,
    To może ja jako autorka tego pierwotnego postu dorzucę z naszej rodzimej Polski – Stefana Grabińskiego, pisarza który w pewien sposób urzekł mnie swoim zbiorkiem opowiadań pt. „Demon ruchu” z roku 1919. Jest on twórcą tzw. horroru kolejowego. Dla mnie to raczej groza kolejowa:d ale kto jak woli to nazywać. Warto go poznać, jeśli jeszcze nie mieliście do czynienia z jego prozą. Moim ulubieńcem jest jedno z jego chyba najsłynniejszych opowiadań „Ultima Thule” (tutaj napisałam kilka słów: http://laboratoriummysli.wordpress.com/2011/07/20/ultima-thule-stefan-grabinski/) .
    Nie mogę też odnieść się do nazwiska Mastertona, którego ilekroć czytam i dochodzę za połowę jego powieści odnoszę wrażenie, że już chyba wymyślił pomysł na kolejną książkę i po prostu odwala resztę. Ja go zwę „Panem produkującym”. Ale na pewno ten autor potrafi budować napięcie, choć dla mnie jakoś jest tak przewidywalny.

    • kojarzę „Demona ruchu”, chyba nawet przeczytałem o nim gdzieś u Ciebie, jeśli się nie mylę
      co się tyczy horroru kolejowego, to teraz odpowiednich wrażeń dostarczają kolejarze, którzy postanowili zastrajkować. Wielu podróżnych ocenia sytuację jako horror właśnie 😉
      Masterton nie jest wybitnym pisarzem, ale liczy się jako twórca ciekawych pozycji. Ująłbym to tak: kilka jego książek przeczytać trzeba obowiązkowo, choć niekoniecznie do ostatniego zdania 😉

      • ach, szkoda mi tych kolejarzy z tanich linii bo jeszcze wyjdą na tym jak Zabłocki na mydle… bo i tak ta spółka ma długi. przykro mi tylko dzieci na kolonie jadących, które nie pojechały. a dorośli powinni sobie radzić:p
        Masterton to powinien mieć ksywkę „płodziciel”:d uważam, że z jego pozycji warto zacząć od pierwszego jego horroru „Manitou”, szkoda tylko, że przy takiej pomysłowości i umiejątnościach budowania grozy tak marnuje swoje teksty przez jakąś głupotę (w „Manitou” scena walki Unitraka z manitou szamana… tragedia, mój sądiad, lat sześć lepiej by coś tam wymyślił:d) i niszczy końcówki

        • mnie z dorobku Mastertona najbardziej cieszą Głód i Ofiara, ale to jednak thrillery bardziej niż horrory… Wydaje mi się, że Masterton ma zbyt silną pozycję aby nabrał ochoty na douczenie się 😉

  2. Nie umiem nic podpowiedzieć. Nie czytam horrorów, w ogóle nie przepadam za tym gatunkiem. Ostatnim mistrzem, jakiego znam jest Lovecraft, a jego Cthulthu uważam za mistrzostwo… Ale lubię czytac wasze rozważania…

    • miło nam 😉

      co do Lovecrafta – mocny pan, bez niego porządne zestawienie nie mogłoby się obyć. Cthulu zaczęło już dawno żyć swoim życiem, wyewoluowało wręcz w osobny subgatunek…

  3. Nie przepadam za „brzydkim dzieckiem literatury”, ale całkiem niedawno wpadła mi w ręce „Ciemność płonie” Ćwieka. Nie zachwyciła mnie, ale wciagnęła. Nie tylko dlatego, że akcja toczy się na Dworcu Głównym w Katowicach:) ale przede wszystkim dlatego, że dość trywialne wątki są dobrze poprowadzone.

    • nie czytaliśmy, ale ta pozycja jest na wishliście ;-). Swoją drogą, ostatnio standardem na naszej kolei jest właśnie horror, choć niekoniecznie taki literacki 😉

      • A Orbitowskiego smakowaliście? Ponoć warto:)
        Moja wyobraźnia jest nieograniczona, co w przypadku horrorów potęguje doznania i kończy się zagladaniem pod łóżko przed paciorkiem:D

        • ostatnio Orbita czytaliśmy w „11 cięciach” – „Amerykański horror” – bodaj taki tytuł miało jego opowiadanie. Orbit to dobry pisarz, ale jakby… odrobinę rozwlekły ostatnio ;-). Aha: dobrze wspominamy „Prezesa i Kreskę”, fajna pozycja, choć nie horror 😉

Dodaj odpowiedź do Onibe Anuluj pisanie odpowiedzi