Odgrażaliśmy się parę razy, że napiszemy o innych (niż tylko Siedmiu samurajach) filmach Akiro Kurosawy. I oto, po wielu miesiącach, ambitne zamierzenie staje się faktem. Na wokandę wzięliśmy Rana, jedno z ostatnich dzieł japońskiego mistrza..
Poniższy tekst nie należy do najkrótszych, ale tym razem nie dało się zbyt mocno szaleć z nożyczkami. Potraktujcie to jako coś więcej niż recenzję i krótką wskazówkę typu „obejrzeć czy nie?”.
Zapraszamy do lektury!
—
„Ran”
—
Na początek krótkie doprecyzowanie. Ran powstał w roku 1985. Japończyk zmarł trzynaście lat później, a nim odszedł, nakręcił jeszcze trzy obrazy. Jednak to właśnie Rana możemy uznać za ostatnie naprawdę ważne i wielkie schyłkowe dzieło Kurosawy. Po Ranie Kurosawa tworzył już wolniej, z mniejszym przekonaniem.
Wielkie dzieło, w tym konkretnym przypadku, nie oznacza iż doskonałe. W rzeczy samej Ran jest pozycją zaskakująco nierówną, a nawet niespójną technicznie. Pewne elementy obrazu zostały dopracowane i robią wrażenie nawet dzisiaj, prawie trzy dekady po powstaniu. Inne zadziwiają nadmierną prostotą i banałem, który wszak nie należy do typowych dla Japończyka narzędzi twórczych. Czytaj dalej