Dzisiejszy wpis – dłuższy niż to było planowane – ma charakter historyczno-technologiczno-militarny. Prawdopodobnie głównie historyczny, ale pozostałe dwa człony też są jakoś reprezentowane. Tak się składa, że czytelnicy Onibe (cała trójka) nie są fanatykami militariów, wojennej technologii, ale może przeżyją niniejszy post. Okazją do jego uczynienia jest stulecie czołgu. Dokładnie wiek temu, 15 września 1916 roku, na polu bitwy nad Sommą pojawiły się pancerne kolosy, które przeraziły obrońców, a choć ostatecznie nie zmieniły kształtu Wielkiej Wojny i nie przyniosły szybkiego triumfu swoim twórcom i zwolennikom, to z pewnością przyczyniły się – zapewne w decydujący sposób – do rozwoju wydarzeń dwadzieścia lat później. Idąc tym tropem można winić czołgi za obraz czasów dzisiejszych, skoro bowiem współczesność jest dzieckiem Drugiej Wojny Światowej, a czołgi były dłutem, które wyrzeźbiły największy z konfliktów w dziejach, twierdzenie zdaje się być zasadne. Przynajmniej na pewnym poziomie, przy pewnych założeniach i przy pewnych pominięciach (wielu).
Tymczasem zapraszamy Was do poczytania o tym jak czołgi się rodziły i co z tych narodzin przyszło. Wpis, mimo rozmiaru, jest skrótowy – nie dało się w nim zawrzeć miliona faktów mających znaczenie, postawiliśmy więc na pojedyncze niuanse. Staraliśmy się by nie był nużący i technologiczny ponad miarę, stąd pewna skrótowość i lakoniczność.
Acha: dzisiejszy post wcale nie oznacza, że zamierzamy się przyznać do fascynacji środkami zabijania ludzi ;-). Wierzcie lub nie, ale brzydka połówka Onibe militariami pasjonuje się wyłącznie o tyle, o ile mają one kontekst historyczny i o tyle, o ile stanowią element większej konstrukcji. Puryści mogą być niepocieszeni, ale nie da się opowiedzieć historii Aleksandra Wielkiego bez wiedzy o hetairoi, zrozumieć sukcesów Napoleona bez docenienia historii artylerii, nie da się też opisać dwudziestego wieku bez choćby minimalnej wiedzy o samolotach, czołgach, okrętach i karabinach maszynowych. Czołg bowiem, czy tego chcemy czy nie, jest konstruktem kulturowym i cywilizacyjnym: narzędziem, którego cywilizacja nie wypluła przypadkiem, ale raczej stopniem drabiny, po której homo sapiens wspina się ku wielkiemu przeznaczeniu / własnej zagładzie.