Śmierci celebrytów nie robią na nas wrażenia. Są nam w większości przypadków obojętne, ale my jesteśmy deczko nienormalni. Zamiast ochać i achać nad bohaterami srebrnych, złotych i choćby rdzawych ekranów, traktujemy ich z pewną pogardą, na którą większość tego towarzystwa wzajemnej adoracji chyba zasłużyła. Trafiają się jednak przypadki szczególne: osoby, do których żywimy szczerą sympatię i których prawdopodobnie będzie nam brakowało.
Jedną z takich niezwykłych postaci jest (była) Geraldine McEwan, aktorka, którą w Polsce kojarzymy być może wyłącznie z roli w ekranizacji powieści Agathy Christie o Pannie Marple. Geraldine umarła 30 stycznia 2015. Przyczyną był zawał, którego doświadczyła w październiku 2014. Wtedy też wylądowała w szpitalu, którego nie opuściła przez trzy ostatnie miesiące życia.
Ostatnie pełnowymiarowe role aktorki (nie liczymy tutaj głosowej „roli” w anime Arietty z 2011) to Jane Marple. Od 2004 do 2008 zagrała w łącznie dwunastu ekranizacjach powieści Agathy Christie. Panna Marple nie była postacią aż tak charakterystyczną jak jej przyszywany brat – Hercules Poirot ani odległy kuzyn (z innego łoża, ojca i matki) Sherlock Holmes, lecz nie była też postacią banalną. Dzięki Geraldine, Marple zyskała niepowtarzalny uśmiech i spojrzenie topiące stal. Geraldine obdarzyła swoją bohaterkę właśnie tym konglomeratem cech, o jaki chyba chodziło samej Christie. Królowa kryminału nie życzyła sobie aby Jane biegała po angielskich wsiach w niebieskich rajtuzach, czerwonej pelerynie i z literką „D” (jak detektyw, a nie coś innego!) na piersiach. Wręcz przeciwnie: Jane to z pozoru niegroźna staruszka, cicha, spokojna, do rany przyłóż, zafascynowana dzierganiem, plotkami i… przypadkowo rozwiązująca afery kryminalne, na których siekacze łamali sobie policyjni macherzy.
Jane dysponowała tą samą bronią co Hercules Poirot: ostrym jak brzytwa umysłem. To dzięki niemu dostrzegała więcej niż inni ludzie i sprawniej łączyła fakty. O ile jednak Poirot potrafił działać zarówno z wdziękiem jak i z pewną bezwzględnością, umiejętnie wykorzystując status najsłynniejszego angielskiego detektywa i cenne znajomości (od inspektorów Scotland Yardu po koronowane głowy), tak Jane celowała w graniu roli szarej eminencji. Zamiast nakazywać, wystarczało jej zadać pytanie. Jeśli odpowiedź była błędną, bądź też interlokutor wyciągnął błędne wnioski, wystarczało, że się uśmiechała. Jej uśmiech wprowadzał w zakłopotanie fachowców ze Scotland Yardu i zmuszał do renegocjacji pewnych faktów. Kilka – przypadkowo, rzecz jasna! – podrzuconych detali, mimochodem szepnięta sugestia i… Marple wracała do dziergania, a policjanci ze zdwojoną mocą – i większą skutecznością – wgryzali się w kryminalne zagwozdki. Marple zagadki zwykła rozwiązywać cudzymi rękami. Dzięki Geraldine McEwan czyniła to w sposób znamionujący wyjątkową klasę.
Oczywiście Geraldine to nie tylko i wyłącznie Marple. Zwłaszcza dla angielskiego widza (i wielbiciela teatru) rola w ekranizacji powieści Agathy to zaledwie świeczka na doskonałym torcie. Wystąpiła w głośnych (i nielubianych przez Kościół) Siostrach Magdalenkach (2002), Tytusie Andronikusie (1999) czy Robin Hoodzie (1991 – pamiętacie tę paskudną maszkarę-wiedźmę? Tak, to właśnie ona). Najważniejsze role Geraldine związane były z angielskim teatrem. Bywały to na ogół role pierwszoplanowe, jak choćby Beatrice w Wiele hałasu o nic czy Ofelia w Hamlecie. Zdobyła kilka prestiżowych nagród za występy w filmach/serialach telewizyjnych.
Ale wszystko to proch i pył wobec niepokornej i niepokonanej Panny Marple…
—
Źródła zdjęć – Guardian, chyba że opisano inaczej:
http://www.theguardian.com/stage/2015/jan/31/geraldine-mcewan
http://www.theguardian.com/stage/2015/feb/01/geraldine-mcewan-from-mrs-malaprop-to-miss-marple
http://www.theguardian.com/uk-news/2015/jan/31/geraldine-mcewan-miss-marple-dies-82
http://www.theguardian.com/stage/gallery/2015/jan/31/geraldine-mcewan-life-and-times-in-pictures