Felieton: alfabet kryminalny. Część siódma – „G”

Co w kryminale może być na „g”? Gangsterzy oczywiście. Władcy hiphopu, przynajmniej teoretycznie mają coś wspólnego z powieściami, w których trupy padają gęsto, a powietrze pachnie ołowiem. No właśnie: teoretycznie.

G” jak GANGSTERZY

GANGSTERZY

Wydawać by się mogło, że tam, gdzie kryminał, tam zawsze znajdzie się jakiś gangster. Wszak panów specjalizujących się w przestępczości zorganizowanej najlepiej szukać w książkach opowiadających o zbrodniach. A jednak, jeśli prześledzimy losowo dobraną setkę powieści z tego gatunku, to typowych „gangsta” odnajdziemy w niewielkim procencie. Czemu? Być może wynika to z faktu, że klasyczni twórcy kryminałów starali się unikać zbrodni, w które uwikłani byliby gangsterzy. Wiadomo: taki to nigdy nie dba o finezję, raczej z karabinu przylutuje, samochód w powietrze wysadzi. Wyobrażacie sobie zagadkę eksplodującego samochodu lub naszpikowanego tysiącem kul pechowca w powieści Agathy Christie albo Arthura Conan Doyle’a? No właśnie: tuzowie gatunku lubili, kiedy morderstwa popełniali ludzie z klasą. Mniejszą lub większą, nawiasem mówiąc…

Gangsterów odnajdziemy w określonych przypadkach. Ameryka lat dwudziestych i trzydziestych, prohibicja, prostytutki i opary dymu tytoniowego mieszające się z charakterystyczną wonią whiskey – to o te klimaty chodzi. Niekwestionowanym rekinem w tym bajorku jest Mario Puzo. Znacie tego pana, nawet… jeśli go nie znacie. On to bowiem stoi za „Ostatnim Donem” oraz… „Ojcem chrzestnym”. W jego ślady wstąpiło wielu naśladowców, by wymienić tylko Richarda Condona z „Honorem Prizzich” czy… bardziej swojski i współczesny Jacek Skowroński ze swoją „Muchą”. Wszystko to piękne, tyle że, wspomniane pozycje do kryminału zaliczone mogą zostać jedynie z rozpędu (z wyjątkiem „Muchy”, która w rzeczy samej jest bliższa gatunkowemu rdzeniowi). O rozpęd nietrudno: tuzin postawnych facetów w czarnych lub brązowych garniturach, z charakterystycznymi kapeluszami na głowach i pepeszami w dłoniach wystarczy, by otworzyć na oścież niejedne drzwi.

Summa summarum, gangsterzy nie są ulubionymi dziećmi kryminału. Pojawiają się w cross-overach i pozycjach balansujących pomiędzy kryminałem a thrillerem i sensacją (ze skłonnością do tych drugich). Bywają też obecni w filmach czy książkach zaliczanych do nurtu noir. Z moim ulubionym „Sokołem maltańskim” na czele, tudzież ekranizacjami powieści Chandlera…

Dodaj komentarz